Spoglądaj na SIEBIE

Spoglądaj na SIEBIE

Kiedy pracuje i rozmawiam z klientami, kwestią która zdumiewająco często pojawia się przy ustalaniu celów, które chcą osiągnąć podczas coachingu jest to, jak INNI mają zareagować na zmianę danej osoby.

„Chcę, żeby przekonali się, jak bardzo się mylili na mój temat!”

„Teraz czas, żeby oni cierpieli tak jak ja cierpiałam!”

„No, jak to zrobię, to dopiero im pokażę! Będą błagali o wybaczenie!”

„Chcę ją poniżyć po tym, jak mnie rzuciła!”

„Przekonają się jakimi byli idiotami odtrącając mnie… Ale będzie już za późno!”

Tak, wszystkie te zdania – nawet to ostatnie, mimo że kojarzące się bardziej z wypowiedzią 'głównego złego’ w horrorze klasy C, niż z prawdziwym życiem i normalnymi ludźmi – pochodzą z faktycznych rozmów z klientami lub potencjalnymi klientami.

Słowa te, z całkowitą powagą i ogromną pasją, wypowiadały dorosłe, dojrzałe osoby, niejednokrotnie mające za sobą bardzo znaczącą karierę zawodową. Osoby, które z jakiejś tajemniczej przyczyny uznały, że ważniejsze jest to, co inni o nich pomyślą, niż to co one same myślą o sobie i to co one same robią ze swoim życiem. Co gorsza, nie chodziło im zwykle nawet o to, by być docenionym przez inne osoby i przynależeć do wartościowej grupy. Autorom tych zdań dużo bardziej niż na przynależności do grupy zależało na… zemście. Na 'pokazaniu innym ich głupoty’, albo na 'sprawieniu by cierpieli tak jak (ja) przez nich cierpiałem…’

Takie podejście jest nie tylko absurdalne i nieproduktywne – gdyż skupialibyśmy się przy nim na tym, jak myślą inni, a nie nad uczynieniem swojego życia lepszym – jest też po prostu nielogiczne. Nikt nie kazał moim klientom cierpieć w wyniku zachowania innych (lub, często, braku oczekiwanego zachowania – o tym za chwile). To oni sami podejmowali taką decyzję – równie dobrze mogli zignorować reakcję tych, na których później pragnęli się zemścić, lub przynajmniej wykazać im swoją rację (’jednak trzeba mnie było docenić!’). Co więcej, często tworzyli w swojej głowie fikcyjne scenariusze – i mieli wyrzuty do innych, że tych scenariuszy nie spełniają (’Dlaczego ten chłopak nie klęknął od razu przede mną i nie zaprosił mnie na randkę?’, 'Jak ona śmiała powiedzieć, że nie ma czasu w tym tygodniu, ale chętnie spotka się w następnym? Powinna się czuć zaszczycona moją ofertą i przyjąć od ręki!’). Wyrzuty te z czasem przekształcały się zaś w niechęć – i pragnienie 'odegrania się’. Ale jeśli odegrania się – to na kim i za co?

Moja propozycja – jeśli po dokonaniu zmiany masz się na kimś odgrywać – zacznij od… SIEBIE!

Nikt inny nie jest odpowiedzialny za sytuację w jakiej byłeś – to Ty do niej doprowadziłeś swoim zachowaniem, tak jak później doprowadziłeś (lub przynajmniej mogłeś doprowadzić) do zmiany sytuacji. Nikt nie był w stanie Cię skrzywdzić, jeśli sam na to nie pozwoliłeś – jeśli ktoś wchodzi w rolę agresora, to potrzebuje drugiej osoby która wejdzie w rolę ofiary albo ofiary/agresora zarazem. Jeśli druga osoba nie odgrywa zaplanowanej roli – to cały układ nie może istnieć. Co więcej – nikt nie miał powinności postępować zgodnie ze scenariuszami, które dla niego zaplanowałeś. Na tym polega wolna wola i to różni ludzi od marionetek – ale przecież to właśnie od ludzi, nie od marionetek, oczekujesz określonych zachowań, bliskości, akceptacji i miłości.

Niezależnie od tego jak na to patrzeć – jedynym odpowiedzialnym za Twoją obecną sytuację jesteś Ty sam. Podkreślam – odpowiedzialnym, nie winnym! Wina jest w tej sytuacji zbędną ideą, dodającą niepotrzebnych emocji w miejscu, w którym tak naprawdę istotna jest jedynie odpowiedzialność – ta zaś jest ważna dlatego, że biorąc odpowiedzialność za swoją dotychczasową sytuację, przyjmujesz we własne ręce również możliwość i moc zmiany tej sytuacji i uczynienia swojego życia lepszym na każdym poziomie – ale tylko wtedy, gdy przeniesiesz uwagę ze zmiany tego co inni myślą o Tobie, albo z zemsty za to, jak dotychczas myśleli, na coś dużo bardziej istotnego i praktycznego – na dokonanie zmiany w Twoim życiu.

Gdy pytam się klientów o to, co chcą uzyskać dzięki pracy ze mną, na początek niemal zawsze wymieniają to co mają, a czego nie chcą mieć (nie mówiąc jednak co chcą w zamian), potem, z pewnym ociąganiem, zaczynają wymieniać pojedyncze rzeczy które woleliby mieć zamiast tego co już mają – i bardzo szybko dochodzi właśnie do kwestii reakcji innych i pokazania 'IM’ 'jak bardzo się mylili’. To co osoba faktycznie chce uzyskać w swoim życiu, to jakie chce mieć życie, jak chce się czuć, zachowywać, jakie chce mieć związki, przyjaźnie, pracę, zarobki i możliwości spędzania czasu – to wszystko pojawia się zwykle dużo później i na bardzo ogólnym poziomie, który dopiero muszę z nimi doprecyzowywać.

I wiesz co?

To dla mnie smutne. Nawet bardzo smutne.

Smucę się na myśl, że tak wiele osób nie wie – nie myśli czego chce, natomiast wie, czego nie chce i wie, że chcieliby się zemścić na ludziach wokół siebie. Jednocześnie jednym z najcenniejszych elementów mojej pracy jest właśnie to, że klienci po współpracy i coachingu zmieniają swoje podejście i idą w kierunku swoich marzeń – teraz wyraźnych i precyzyjnych. Bo gdy wiedzą czego chcą, patrzą na swoje cele (zamiast na zachowania innych), a po drodze dostali narzędzia na osiągnięcie tego oraz metody na przekroczenie ograniczeń jakie przed nimi stały – są w stanie osiągnąć naprawdę dużo w niezwykle krótkim tempie.

Czego i Tobie serdecznie życzę.