Jest pewne założenie, z którym często spotkałem się w rozmowach z innymi coachami. Wydaje się ono być w dużej mierze przekazywane przez styl nauczania pewnych szkół i mówi, że coaching jest całkowicie niedyrektywny, że idealny coach będzie zupełnie niedyrektywny, w żaden sposób nie będzie wpływał na klienta, nie będzie mu w żaden sposób podpowiadał, nie będzie mu w żaden sposób preferował żadnych ścieżek i nie będzie sugerował klientowi żadnych ścieżek i zachowań.
Cały problem w tym, że w związku z tym, co wiemy obecnie o psychologii, neurologii, jest to po prostu niemożliwe. Zawsze pojawia się jakiś element sugestii. Sugestia ta może mieć miejsce na poziomie całkowicie niewerbalnym, np. na poziomie błyskawicznej zmiany wyrazu twarzy, które wiele osób nie będzie sobie w stanie wyłapać, ale podświadomie zauważy i przyjmie jako sugestię, że robią coś dobrze albo coś źle.
Taka reakcja się pojawi, kiedy coach nieświadomie uzna, że akurat taką ścieżką lepiej/łatwiej poprowadzi klienta albo, kiedy po prostu coś, co powie klient trafi w wewnętrzne, głębokie wartości coacha. Reakcja ta może być bardzo drobna i bardzo trudna do zauważenie świadomie, natomiast na nieświadomym poziomie takie reakcje się pojawiają i nie jesteśmy w stanie nad tym zapanować – jedynym sposobem na to byłoby pranie mózgu, które usunęłoby nam wszystkie, nawet najgłębsze opinie, ale po czymś takim raczej nikt nie nadawałby się do kontaktu z drugim człowiekiem.
Ponadto na poziomie jeszcze głębszym pojawia się kwestia tzw. neuronów lustrzanych, o których wiemy od 1992 roku. Sprawiają one, że w momencie, kiedy dwie osoby mają wspólny cel (a sesja coachingowa jest takim wydarzeniem), to jedna osoba dostosowuje się do drugiej na poziomie czysto neuronalnym. Jeśli coach nawet przez chwilę coś pomyśli to odpowiednio zareagują to, naśladując takie myśli, neurony lustrzane osoby coachowanej.
Ponieważ wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy mamy jakieś swoje opinie i przekonania. Nawet przy znaczącym świadomym opróżnianiu umysłu ze swych przekonań pozostają jakieś resztki, które będą wywierały wpływ na drugą osobę.
Kolejnym znaczącym, choć paradoksalnie dużo trudniejszym do zauważenia obszarem wpływu jest obszar werbalny. Trudniejszym do zauważenia, ponieważ, gdy ktoś pracuje jako coach, lub zajmuje się rozwojem osobistym, jest wyuczony tego, żeby zwracać uwagę na to co mówi sam i tego co mówi druga osoba, że czasami nie dostrzega dużo ważniejszych obszarów, na przykłada tego czego się nie mówi.
Coach ma do dyspozycji możliwość zadania bardzo wielu pytań. To, które pytania zada i to, których nie zada, jest także sugestią. Często jest sugestią dużo silniejszą, dużą głębszą niż otwarte powiedzenie „zrób to i to”. Sugestie te są silniejsze, ponieważ skupiając myśli klienta tylko na danym obszarze, coach tworzy u niego złudzenie swobody, a tak naprawdę dalej w pewnym stopniu kontroluje tę dyskusje i wpływa na nią.
W momencie, kiedy coach jest świadomy tego procesu, może zwracać na to większą uwagę. Wciąż jednak nie będzie w stanie wyłapać wszystkich możliwych pytań, które mógłby zadać w tym momencie, ani też wszystkich innych momentów, w których mógłby zadać pytanie, ponieważ jest ich po prostu zbyt wiele. Będzie w stanie zauważyć jedynie część z nich, częściowo wpływając w efekcie na klienta.
Dlatego właśnie wartościowe może być zaprzestanie traktowania coachingu jako czegoś, co jest niedyrektywne i kropka. Jakkolwiek moglibyśmy chcieć inaczej, w coachingu będą elementy dyrektywności i nie ma sensu przed tym uciekać. Nie znaczy to bynajmniej, że coaching jest zły, nie znaczy to, że idea coachingu czy niedyrektywności jest zła, nie znaczy to również, że są one nieprzydatne. Znaczy to po prostu tyle, że warto być bardziej świadomym tego, co się dzieje podczas pracy z klientem i warto wyraźniej dostrzegać procesy, które zachodzą w interakcji między dwoma osobami nawet, jeśli zakładamy, że nie powinny się pojawić.
Założenia są przydatne, jednak rzeczywistość niekiedy je weryfikuje. W realnej interakcji między ludźmi, nie ma możliwości nie wpływania na drugą osobę.
Jeśli mówimy, że nie wpływamy na rozmówcę, to jest to jedynie umowne. Możemy ograniczać nasz wpływ, ale zawsze ten wpływ będzie się pojawiał. Same ramy coachingu także są już pewnym wpływem i tego również warto być świadomym – i korzystać z tego, zamiast uciekać przed zaakceptowaniem tego elementu procesu, jaki przechodzimy z klientem.